Aż połowa z nich musiała ograniczyć spożycie lub zdecydować się na produkty gorszej jakości. Eksperci przewidują, że jeśli sytuacja cenowa nie poprawi się, a niestety nic na to nie wskazuje, to za 2 lata czeka nas załamanie produkcji żywności - informuje Agrobiznes.
Rozpoczynamy w Onecie debatę o jakości produktów w sklepach. W cyklu artykułów pokażemy to, co producenci chcą przed nami, konsumentami, ukryć. Wyjaśnimy, dlaczego ważne jest umiejętne czytanie etykiet produktów i ich porównywanie; z czego wynikają różnice cen tych samych towarów sprzedawanych w różnych krajach oraz dlaczego światowi giganci czasem traktują Polskę gorzej. Przyjrzymy się mechanizmom, sztuczkom, praktykom firm, by znaleźć odpowiedź na pytanie: jakość ponad wszystko? Konsumenci drugiej kategorii Z raportów instytucji publicznych w kilku krajach Europy Środkowo-Wschodniej wynika, że wielkie koncerny przemysłowe mają różne standardy produkcji żywności. Zależą one od rynku, na jaki dany produkt trafia. Co istotne, kontroli zostały poddane takie same produkty, tzn. tej samej marki i w takim samym opakowaniu. Różniły się jedynie... składem. I właśnie o listę składników chodzi w tym sporze. Do produkcji żywności sprzedawanej w Polsce czy na Słowacji częściej używa się tańszych, a przy tym mniej zdrowych składników. Najczęściej dotyczy to substancji słodzących czy tłuszczów. Przykłady? Do popularnych napojów gazowanych zamiast cukru dodaje się tańszą fruktozę, która przez wielu naukowców jest uważana za jeden z powodów epidemii otyłości. Czytaj także w BUSINESS INSIDER Kawa sprzedawana pod tą samą marką i w podobnym opakowaniu w dwóch krajach różni się pod względem zawartości kofeiny i cukru. Zawartość ryb w mrożonych paluszkach rybnych oferowanych w poszczególnych krajach jest różna, mimo to paluszki sprzedawane są w zasadniczo takim samym opakowaniu. Z kolei analiza produktów na chorwackim rynku wykazała, że słoiczek tego samego dania (bio ryż z marchewką i indykiem) dla dzieci firmy HiPP sprzedawany na niemieckim rynku zawiera 38 proc. warzyw i 15 proc. ryżu, podczas gdy to samo danie do kupienia w chorwackim, ale także w polskim sklepie zawiera już zupełnie inne proporcje składników – jedynie 24 proc. warzyw i aż 21 proc. tańszego ryżu. Problem nie dotyczy jednak wyłącznie żywności. Koncerny podobne zabiegi stosują w przypadku odzieży, produktów czystości czy elektroniki. Firmy nawet nie ukrywają, że stosują podwójne standardy produkcji, ale tłumaczą się... różną specyfiką rynków i przyzwyczajeń konsumentów. Wspomniana wyżej firma HiPP przyłapana na stosowaniu podwójnych standardów zapowiedziała już, że dostosuje skład swoich produktów do standardów zachodnioeuropejskich. Z kolei w niedawnym wywiadzie dla Onetu Geraldine Huse z Procter & Gamble tak uzasadniała różny skład tych samych produktów na różnych rynkach: Oczywiście musimy brać pod uwagę przyzwyczajenia i sposób używania produktów w różnych krajach. Spójrzmy na nasz płyn do mycia naczyń Fairy. To, co jest charakterystyczne w Polsce, to fakt, że tutaj naczynia myje się pod bieżącą wodą. A już w mojej rodzinnej Wielkiej Brytanii nalewa się wody do miski lub zlewu i myje się właśnie w nich. Taką politykę jakościową firmom umożliwia lokowanie fabryk w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. To nie tylko niższe koszty pracy, zwolnienia podatkowe czy sprawniejsza logistyka towarów. Pozwala to także w łatwy sposób przystosować produkcję do standardów ustalonych właśnie na ten region i odseparować ją od rynków zachodnich. Polityczna walka o wspólną jakość w UE Problem nie jest nowy. Kraje, które stosunkowo niedawno stały się członkami Unii Europejskiej, zaczęły przyglądać się produktom zagranicznych koncernów już kilka lat temu. Teraz jednak sprawa nabrała charakteru wspólnotowego i trafiła na agendę Komisji Europejskiej. Kwestia podwójnych standardów jakości stała się elementem dyskusji opinii publicznej, a sama Komisja Europejska poinformowała 26 września, że przyjęto nowe wytyczne dla państw członkowskich UE właśnie w tym obszarze. Jak powiedział przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker w orędziu o stanie Unii: Nie powinno być tak, że w niektórych krajach sprzedaje się żywność niższej jakości niż w innych państwach, mimo identycznego opakowania i marki. Teraz musimy nadać odpowiednie uprawnienia organom krajowym, aby wyeliminować wszelkie nielegalne praktyki, gdziekolwiek mają miejsce. W Europie nie może być konsumentów drugiej kategorii. Tyle że przypadki stosowania podwójnej jakości produktów zazwyczaj nie stanowią nielegalnych praktyk, a np. wynikają z różnych norm stosowanych w poszczególnych krajach. Prawo żywnościowe UE przewiduje wykaz kluczowych informacji, które producent musi umieścić na opakowaniach produktów. Komisja Europejska przypomina, że należy zawsze przestrzegać przepisów dotyczących takich kluczowych informacji oraz standardów bezpieczeństwa żywności. Producenci zgodnie twierdzą, że prawa nie łamią. I mają rację, bo nie o prawo tu chodzi, a o praktyki. Wytyczne dla państw członkowskich w tej kwestii przygotowali przedstawiciele KE. Wspólne centrum badawcze. Polska wielkim nieobecnym Najważniejszym punktem planu KE jest powołanie Wspólnego Centrum Badawczego. UE przeznaczy na to zadanie blisko 1 milion euro. Cel jest prosty: przygotować ogólnoeuropejski raport porównawczy produktów sprzedawanych na terenie całej UE. Tak kompleksowej analizy nigdy jeszcze nie przeprowadzano. Zaskakujący w całej sprawie jest jednak brak aktywnego udziału Polski. Podczas gdy Słowacja, Czechy, Węgry czy Słowenia przygotowały własne obszerne raporty dot. podwójnych standardów, które stanowią materiał dowodowy dla KE, polskie instytucje twierdzą, że... nie mają do tego odpowiednich narzędzi. Zapytaliśmy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Inspekcję Handlową, Ministerstwo Rozwoju i Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, jakie podjęły kroki w celu zbadania problemu. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi, dlaczego polskie instytucje nie przygotowały własnego raportu, ani czy zamierzają go przygotować w przyszłości. Jednocześnie wszyscy podkreślają, że stosowanie podwójnych standardów jakościowych jest niedopuszczalne. Tak resort rolnictwa tłumaczy brak działań: Inspekcje nie mają dostępu do materiału porównawczego z innych państw UE. Żadna z Inspekcji nie była adresatem skarg obywateli, czy organizacji zrzeszających konsumentów bądź przedsiębiorców. Inspekcje nie otrzymywały również żadnych formalnych wniosków w obszarze „podwójnej jakości” od organów kontroli z innych państw członkowskich. Inspekcja Handlowa natomiast dodaje: Inspekcja Handlowa sprawdza, czy produkt, który jest na półce w sklepie jest zgodny z deklaracją, czy jest bezpieczny dla konsumentów. Jeżeli nie jest, nakłada kary. Testy porównawcze mają w tej chwili walor informacyjny i edukacyjny, ponieważ nie ma przepisów czy narzędzi, aby nałożyć karę za inne standardy tego samego produktu w różnych krajach. Polska woli się przyglądać Z kolei Ministerstwo Rozwoju w ogóle nie odniosło się do naszych pytań o działania na rzecz wyeliminowania stosowania różnej jakości produktów. Biuro prasowe resortu odesłało nas do Ministerstwa Rolnictwa. Brak zaangażowania nie jest jednak przypadkowy. Oficjalnie rząd i prezydent potępiają stosowanie podwójnych praktyk jakościowych w UE, wspierając przy tym Grupę Wyszehradzką. Ale państwo polskie nie zamierza aktywnie uczestniczyć w zwalczaniu tego procederu. Ministerstwo Rozwoju obawia się, że kolejny spór z zagranicznymi koncernami nie wyjdzie Polsce na dobre. Zwłaszcza że rządy Prawa i Sprawiedliwości przebiegają już pod znakiem konfliktu z wielkimi sieciami handlowymi (podatek handlowy, zakaz handlu w niedziele). Resort kierowany przez Matusza Morawieckiego nie chce po prostu wystraszyć potencjalnych inwestorów. Sprawa może uderzyć także w Polskę Jednak nie tylko o inwestorów zagranicznych chodzi. Mateusz Morawiecki martwi się przede wszystkim... o polskich producentów. Polska jest największym eksporterem żywności w regionie. A to zmienia optykę na całą sprawę. Może się bowiem okazać, że Polska stanie się ofiarą nagonki na producentów stosujących podwójne standardy. Jak tłumaczy Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności: Kraj nasz jest wielkim eksporterem żywności, wysyłamy żywność do tych krajów, które podnoszą ten problem. Polska jest bardziej ostrożna w podejściu, bo inaczej sprawę postrzegają kraje, które eksportują żywność, a inaczej, które importują. Musimy być ostrożni, żeby nagle nie okazało się, że sprawa uderza w Polskę. Gantner broni producentów, wskazując, że nie zawsze różnice w liście składników muszą oznaczać gorszą czy inną jakość. Według niego trudno jest to ocenić. – Żywność wykazuje się zmiennością np. w zależności od surowców, z których jest wytwarzana. Na przykład w Polsce sporo produktów zawiera cukier, którego jesteśmy dużym producentem, a na Węgrzech dodaje się jego zamiennik, izoglukozę wytwarzaną z kukurydzy uprawianej w tym kraju – tłumaczy dyrektor PFPŻ. Jak sugeruje Andrzej Gantner, nie zawsze Polakom będzie smakować kiełbasa niemiecka czy hiszpańska, dlatego produkty po prostu muszą się różnić w zależności od tego, na jaki rynek trafiają. WARTO WIEDZIEĆ:
Co jakiś czas wraca temat jakości żywności, która trafia do sklepów w krajach ,,starej” i ,,nowej” Unii Europejskiej. Tym razem Słowacy zagrozili wstrzymaniem importu produktów spożywczych, jeśli będą one gorszej jakości niż ich odpowiedniki w innych krajach. Domagają się, by Komisja Europejska wreszcie zajęła się tą
– Polski konsument był lepiej traktowany w dwóch przypadkach, a gorzej w dziesięciu – mówi Marek Niechciał, prezes UOKiK. Kupiona na terenie Niemiec kawa rozpuszczalna była mocniejsza od tej dostępnej w Polsce, choć etykieta była ta sama: Nescaffe Classic. Chipsy w Niemczech nie zawierały wzmacniacza smaku, w przeciwieństwie do tych sprzedawanych w Polsce. To tylko niektóre przykłady. Urzędnicy byli na zakupach dwukrotnie. Pierwszą część badania prowadzili w sklepach na terenie Polski i Niemiec: w Aldi, Kauflandzie, Lidlu, Makro, Netto i Rossmannie. – Kupowaliśmy identyczne pary produktów spożywczych w tych samych sieciach – wyjaśnia Niechciał. Do koszyków trafiły wędliny, ciastka, napoje, soki, słodycze, chipsy i wiele innych produktów. Inaczej było podczas drugiej części badania: – Tym razem kupowaliśmy żywność w Polsce, ale z etykietą w polskiej i zagranicznej wersji językowej. Obca etykieta świadczy o tym, że produkt nie był przeznaczony na polski rynek. W dwunastu przypadkach stwierdzono dużą różnicę jakości. Przykład? Serek Philadelphia z ziołami. – Niemiecki wyprodukowany jest z twarogu, a polski z mleka, śmietany i białek mlecznych – wyjaśnia prezes. Polskie opakowanie zawierało też mniej serka. – Na opakowaniu jest też napis „original”, dlatego każdy konsument może sądzić, że jest to ten sam serek, identyczny bez względu na kraj zakupu. A tak nie jest podkreśla. Różnica dotyczyła także serka Almette z ziołami, który w Niemczech składał się tylko z twarogu, ziół, cebuli, czosnku i soli, w Polsce miał też aromaty, mleko w proszku i regulator kwasowości. Paprykowe chipsy Chrunchips na niemiecki rynek były smażone na oleju słonecznikowym, dla nas na palmowym. Niemieckie nie miały wzmacniacza smaku, którego dodano do polskich, a w paczce tej samej wielkości było mniej chipsów. Czekolada Milka z orzechami miała w Polsce mniej orzechów. Herbata mrożona Lipton Ice Tea Peach miała u nas mniej ekstraktu z herbaty, a w przeciwieństwie do niemieckiej, zawierała nie tylko cukier, ale też słodzik i fruktozę. Knorr Fix Spaghetti Bolognese dla Polaków miał więcej tłuszczów i cukru, był bardziej paprykowy, ten na Zachód raczej czosnkowy. Bardziej wyrazisty, serowy smak chrupek był w Polsce zasługą glutaminianu sodu. Poza tym w paczce było mniej produktu, co stwierdzono też w przypadku ciastek Leibniz Minis Choco i chrupek Curly Peanut Classic. Napój FuzeTea miał w Polsce wyraźnie odmienny smak i mniej soku brzoskwiniowego. W dwóch przypadkach produkty dla Polaków były lepszej jakości. Dotyczy to czekolady Milka Oreo, która nie tylko była smaczniejsza, ale też lepiej wypadła w badaniach laboratoryjnych oraz napoju Capri Sun Orange, który w Polsce miał 20 proc. soku pomarańczowego, a za Odrą tylko 7 proc. – O wynikach naszych badań poinformujemy Komisję Europejską, która rozpoczyna testy porównawcze produktów i włączy nasze analizy do swojego badania – zapowiada prezes UOKiK.
Wybierając tabletki na stres, nerwy i uspokojenie, warto zwrócić uwagę na ich jakość. Produkty gorszej jakości mogą nie przynieść oczekiwanych rezultatów, a ich niska cena często jest pozorna. Wydając pieniądze na coś, co nie działa, tracimy nie tylko środki finansowe, ale także cenny czas. 2. Składniki naturalne vs. chemiczne.
Okazuje się, że naprawdę są dwie kategorie klientów. Urząd ds. Jakości Żywności na zlecenie Ministerstwa Rolnictwa przebadał 22 produkty kupione w Bratysławie oraz dwóch austriackich miastach leżących przy granicy ze Słowacją. 11 z nich różniło się smakiem, wyglądem i składem - informuje jakość wiąże się z niższymi cenami. Tak przynajmniej tłumaczą się korporacje. Słowacja chce jednak lobbować w Unii Europejskiej, by firmy spożywcze zaprzestały tego typu praktyk. To chora sytuacja, kiedy sok pomarańczowy sprzedawany w stolicy europejckiego kraju nie zawiera faktycznego soku, za to ma więcej środków konserwujących i stabilizatorów niż teoretycznie ten sam produkt sprzedawany 20 km dalej w Austrii.
Ponad rok temu czeskie i słowackie rządy zaczęły głośno mówić o tym, że zachodni producenci wysyłają do sklepów w Europie środkowo-wschodniej produkty gorszej jakości. Często mają one dokładnie te same opakowania.
Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów przeprowadził badania, które mają potwierdzić, lub zaprzeczyć jakość sprowadzanych do Polski towarów. Nie chodzi tylko o produkty żywnościowe, ale także te przemysłowe, jak np. proszki do prania. Na sto produktów, aż dwanaście miało inny skład, niż ten oryginalny. To bardzo dużo. Rzecznik konsumentów w Szczecinie, Longina Kaczmarek mówi, że polscy konsumenci nie są traktowani tak, jak powinni pomimo tego, że przecież kupują te same produkty co na zachodzie, ale – niestety – o innym, nieprawidłowym składzie. Z tego też powodu, kupujący czują się jak obywatele drugiej kategorii pomimo tego, że przecież wszyscy żyjemy w jednej Europie. Nikt nie chce być oszukiwany, dlatego trzeba przeprowadzać badania i o tym mówił Wojciech Sawicki z Wydziału Nauk o Żywności i Rybactwie ZUT-u. W momencie zainteresowania się mediów tym tematem, koncerny nagle zaczęły poprawiać jakość i skład sprzedawanych przez siebie produktów. Choć wcześnie swoje zachowanie tłumaczyły tym, że mieszkańcy Europy wschodniej są mniej zasobni finansowo i mają przez to mniejsze wymagania. Jednak człowiek jest jeden. Czy bogaty, czy biedny, chce jeść zdrowo, aby być zdrowym. Zdjęcie:
FVth5V6. v255v4srex.pages.dev/35v255v4srex.pages.dev/319v255v4srex.pages.dev/137v255v4srex.pages.dev/359v255v4srex.pages.dev/145v255v4srex.pages.dev/217v255v4srex.pages.dev/393v255v4srex.pages.dev/205v255v4srex.pages.dev/45
produkty gorszej jakości w polsce